Biuletyn Klubu Inteligencji Katolickiej w Chrzanowie | |||
Nr 27 | http://chrzanow.kik.opoka.org.pl | październik-grudzień 2005 r. |
Część ostatnia tekstów z rekolekcji w Ośrodku Karmelitańskim na Groblach w Chrzanowie.
Teraz chciałbym mówić kim jest chrześcijanin. Nie każdy jest kaznodzieją takim, który potrafi odświeżać. Przypominam sobie śp. Ojca Daniela Rufeisena, jakie tłumy w 50-tych latach gromadził na rekolekcjach w Gliwicach. Jak to zrobić, żeby wyjść poza schematy, żeby się nie wyłączyć. To z waszej strony trochę wysiłku, o ile oczywiście ktoś chce. A drugi wysiłek, że nie wszystko trafia do wszystkich. Każdy z Was odbiera selektywnie, a jak - to byłoby dla mnie potrzebne. Stąd nasz apel, nasz zwrot do Ducha Św. do jego darów. Nie tylko dla Was. Ten, który gada powinien też mieć Ducha Św. bo bez niego jest bezsilny. Prośmy więc Ducha Św., żeby ze swoimi darami przyszedł.
Na chrzcie zostaliśmy wszczepieni w krzew winny Chrystusa. Wy jesteście latoroślami ja jestem krzewem - mówi nasz Pan. Starania nasze, żeby zostać tą latoroślą, w której pulsuje sok życia, łaska, życzliwość Boża - to ze strony zewnętrznej, to jest obiektywne.
Co do nas należy? - Wierzyć. Nasza obecność świadczy o tym, że wierzymy, ale czy to jest wiara pełna? Jak ona powinna wyglądać? Czy tylko przyjmowanie relacje słowne i treść tych relacji, że jest Bóg, że Syn Boży przyszedł, że jest siedem sakramentów, że jest Kościół. Tak - powtarzać wszyscy umiemy i ciągle ten problem, żeby to było moje, ja chcę wierzyć, zaufać Bogu. Czy zaufanie do Pana Boga oznacza, że ja się wykręcam od wszelkiego wysiłku, On wszystko niech robi? Więc wierzyć tzn. przyjmować. Zaufać to następny krok. Teraz rozumowo: Halik powiedział - w sferze racjonalnej trzeba być chwiejnym tzn. racjonalnie i zmysłowo - ta świeca nie jest zapalona, wiemy. A u Boga tak nie jest. On jest, wierzymy w to, ja muszę zaufać. Zaufanie ma w swojej definicji ryzyko, ono może być większe może być mniejsze. Ufać Bogu to, że przyjmuję. Jestem przekonany, tu dochodzi wola, decyzja, że ja przyjmuję. O ile ja jestem przekonany to od czasu do czasu widać, jakie są we mnie poglądy.
Jak to jest, że wierzący idealista zmieni się na wyrobnika? Wam to też grozi.
Wszczepienie w Pana Jezusa na chrzcie. Wszyscy byliśmy do bierzmowania, otrzymaliśmy dyplom - jesteś dojrzały - tak. Ci którzy zostali powołani, dostali dodatkowo łaski sakramentu małżeństwa, łaski sakramentu kapłaństwa. A dlaczego są niewypały? Rozumiem: z mojego punktu widzenia trudniejsza jest droga małżeństwa i zawsze udzielanie ślubów - umacnia. A samotne życie? Jak człowiek świadomie odbiera w wierze to bierzmowanie i łaska następnych sakramentów nas wspiera. Na tej drodze do Pana Boga, Pan Bóg nas nie zostawił na łasce losu. Tylko warunkiem jest wiara. Czy ja naprawdę wierzę w to? Wielu z nas doświadcza, że bez codziennej Mszy Św., Eucharystii, z wiarą byłoby trudno wytrzymać. Muszę mieć ciągle materialny znak, że On jest ze mną, że On mnie wspiera, że On wchodzi we mnie, że On mnie podtrzymuje, że On jest moja siłą. I dlatego jesteśmy tu na rekolekcjach, na skupieniu i wówczas, żeby tak trochę pomyśleć.
Być takim jak Papież mówi "jedność w wielości". On to potrafi. Przecież to był skandal: Papież następca Św. Piotra wchodzi w Synagogę ! Co się stało? Świat się kończy katolicki. To jest właśnie katolicyzm. Potem wspólna modlitwa w Asyżu. Skoro wczoraj mówiliśmy: Jan Paweł II - uczy... Ja wiem czy to jest źle, że nam tak imponuje? Nie tylko zachwycać się Papieżem Polakiem, ale jeszcze robić to czego nas uczy! Na tej drodze widzimy ciągle trudności i stąd nasza wiara. Ona może być dla nas pomocą o ile Chrystus, wierzymy w to, nas wyręczy. Duch Św. daje mi dary, które mnie prowadzą do widzenia wielu rzeczy. Mądrość oznacza szeroką wizję, że potrafię tę brudną świecę połączyć z czystą Eucharystią. A potem dar rozumu - mamy analizować, pytać, drążyć.
Mądrość, rozum, rada. Rada - wciąż wybierać muszę. A swoją drogę życiową? - To nie jest decyzja raz na zawsze, że zgodziłem się i nie ucieknę, żeby to przekładać na język praktyki, ale dostosowanej do każdego człowieka. Nie udawać pobożności tylko trwać w niej na co dzień bardzo prozaicznie. Skoro jesteśmy w tej wierze to dary Ducha Św. nas wspierają. Chrystus jest naprawdę w każdym w nas. "Coście uczynili jednemu z najmniejszych ( jednemu z tu obecnych w Chrzanowie ) toście mnie uczynili". On jest wśród nas, tam gdzie Ty jesteś , w pracy i szczególnie wtedy, kiedy tobie się wydaje, że wszystko jest bez sensu, że wszystko przegrane. Patrz dokoła siebie: nie widać perspektyw? Ostatnie słowo należy do Boga. Bóg jest w nas. Mocny akcent naszej pracy duszpasterskiej w tym roku w Polsce to - człowiek nadziei. Chrześcijanin nim jest.
Chrzanów, 20.03.2005r.
Prof. Leszek Balcerowicz: Pospolite błędy w debatach o państwie i gospodarce.
Wykład prezesa Narodowego Banku Polskiego na Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Tekst nieautoryzowany. Notował Wojciech Sala
Wśród krajów biednych tylko część się rozwija i dochodzi do poziomu krajów bogatych. Jak to się dzieje ? Wśród najważniejszych przyczyn są wojny i niewłaściwy ustrój.
Ustrój może być narzucony. Tak było w Polsce po 1945 roku. Ustrój traktował własność prywatną jako przestępstwo. Rynek sprowadzał do podziemia, do szarej strefy. Wszystkie kraje tego systemu doznały klęski. Po wojnie dochody narodowe w Polsce i Hiszpanii były na równym poziomie. Po 45 latach rządów takiego systemu dochód narodowy w Polsce stanowił 40% dochodu narodowego Hiszpanii.
Polska od roku 1989 nie ma narzuconego (ustroju) systemu z zewnątrz. Posiada wolność zewnętrzną i demokrację. Jeżeli ktoś porównuje Brukselę z Moskwą - to jest to bezwstydna demagogia.
Tyle mówi się o patriotyzmie. Czyż wybory nie są wyrazem patriotyzmu, poczucia obowiązku wobec własnego kraju? "Jak sobie wybierzesz tak się wyśpisz". Jak to się dzieje, że gdy wybory były farsą to frekwencja była ponad 90%? A teraz, gdy nie są farsą, frekwencja jest poniżej 50%. Czy można być patriotą i nie chodzić na wybory?
Demokracja nie daje gwarancji dobrego gospodarowania. Nie ma demokracji bez wyborców - ale błędne decyzje nawet w demokracji mogą prowadzić kraj na niewłaściwą drogę. Trzeba wybierać dobrze. Na czym polega dobry wybór?
W Niemczech przed wojną był ustrój demokratyczny i skutki znamy.(W demokratycznych wyborach wygrał Hitler). Wenezuela i Argentyna (za czasów Perona) zostały doprowadzone na kraj bankructwa a rozwój Grecji znacznie się cofnął w latach 70-80. Dobry wybór daje dobry w skutkach ustrój.
Co stoi na drodze do rozwoju? Rozpowszechnione pospolite błędy w myśleniu o państwie i gospodarce oraz interesy. Są dwa rodzaje błędów myślenia. Błędy w obiegu prywatnym, które nie dotyczą spraw publicznych - te nie są groźne. Błędy tworzone w obiegu publicznym - bardzo niebezpieczne.
Np. pod płaszczykiem wrażliwości społecznej głosi się, że silne państwo, interwencjonizm państwowy spowoduje spadek bezrobocia i to jest niebezpieczne.
Ze złego ustroju można dobrze żyć, zaspokajać ambicję, rządzę władzy. Są siły działające na rzecz złego ustroju. Bez mobilizacji populizm zwycięży.
Rynek bierze się z wolności, społeczeństwo obywatelskie również. Krążył taki dowcip: Do USA udała się delegacja ze Związku Radzieckiego. Zobaczyli pełne półki w sklepach. Nasunęło im się pytanie "Kto w ministerstwie odpowiada za pełne półki, za dobre zaopatrzenie?"
Mit radzieckiego działacza: Jeśli państwo czegoś nie zrobi to nikt tego nie zrobi.
Schizofrenia: Politycy są źli jako tacy, urzędnicy też, a państwo ma się reformować.
Spirala interwencjonizmu. Państwo się rozdyma . Im więcej bierze na siebie tym więcej stwarza problemów. Im więcej interwencjonizmu tym więcej potrzeba interwencjonizmu.
Rola naturalna państwa polega na zapewnieniu ochrony przed agresją z zewnątrz i wewnątrz i rozstrzyganie sporów. Państwo powinno pozwalać ludziom działać a nie im przeszkadzać. Im państwo wychodzi więcej poza naturalną rolę tym jest gorzej.
Mity antyrynkowe, antykapitalistyczne:
Mniej rynku , to więcej czego?... Władzy polityków i urzędników, szarego rynku, korupcji, wyparcie społeczeństwa obywatelskiego. Totalna bezpłatność to 100% podatki (obecnie państwo redystrybuuje 45% PKB) to totalny komunizm.
Kapitalizm niszczy więzi międzyludzkie Alexis de Tocqueville o Stanach Zjednoczonych: sieć dobrowolnych stowarzyszeń najbardziej rozwinięta (społeczeństwo obywatelskie), najszerszy zakres rynku - wilczy kapitalizm. Gospodarka nierynkowa to totalne państwo. Jedynym zorganizowaniem społeczeństwa to były komitety kolejkowe.
Pewien profesor cieszył się, że w Polsce zapanowała demokracja lecz był zawiedziony, że jest kapitalizm. To tak jak być za mlekiem a przeciwko krowom i innym zwierzętom mlekodajnym.
W socjalizmie nie było bezrobocia. Bezrobocie jest nieodłączną cechą kapitalizmu. Bezrobocie jest wynikiem transformacji. Gdy tymczasem w socjalizmie panowała zasada: "czy się stoi, czy się leży ... się należy". Każdy mógł mieć pełny etat niezależnie od tego czy pracował, czy też nie. Nie ma kraju socjalistycznego, który nie zacząłby się staczać. Pełne zatrudnienie płaci się zacofaniem.
Największe bezrobocie (10-12%) mają Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania. Spowodowane jest splotem interwencjonizmu: bariery wejścia na rynek nowych przedsiębiorstw, podatki, blokowanie umów między pracodawcami a pracownikami, podbite płace minimalne. W Hiszpanii dzięki reformie finansów publicznych bezrobocie spadło z 24% do 10%. We Francji największe bezrobocie dosięga imigrantów o najniższych kwalifikacjach zawodowych, wyznających Islam. To jest bomba z opóźnionym zapłonem.
Sposobami na obniżenie bezrobocia jest: obniżenie wydatków, wprowadzenie swobody zawierania umów między pracodawcą a pracownikami, reforma finansów publicznych. Nie jest sposobem na bezrobocie danie każdemu łopaty - roboty publiczne. Wyzwolenie przedsiębiorcy jest tym sposobem najlepszym.
Finanse publiczne: wysokość podatków - wysokość wydatków = deficyt budżetowy. Wysokie podatki biorą się z wysokich wydatków budżetowych.
Nie można porównywać obecnej Polski ze Szwecją, gdyż te kraje są na różnym etapie rozwoju (PKB). Szwecja 30 lat temu miała niskie podatki. Tygrysy azjatyckie mają podatki 20% PKB, my 40%. Największe podatki nazywają się składkami.
Niektóre decyzje biorą się z prymitywnej interpretacji keynsizmu - im większe wydatki publiczne tym większy rozwój. Zapomina się o efektach niekeynsowskich: mniejsze podatki - większe zaufanie do państwa, większe inwestycje.
D y s k u s j a :
Należy przyspieszyć reformy finansów publicznych, wejść do strefy euro. Łatwiejszy będzie handel. Litwa, Słowacja mają ogromny postęp w reformowaniu finansów publicznych. Dlaczego u nas tego nie może być? Irlandia w historii była gnębiona przez Wielką Brytanię. Ogromną satysfakcję miała Irlandia, gdy jej dochód narodowy przekroczył brytyjski. Dlaczego nie mielibyśmy przegonić Niemców i dać pracę w Polsce?
Podbijanie płacy minimalnej jest zbrodnią. Pracy nie dostaną osoby słabo wykwalifikowane, bo ich pracodawcy nie zatrudnią. Nie jest prawdą, że bezrobocie spada na mężczyzn w sile wieku. Spada na kobiety i młodzież.
Nie ma cudownych regułek. Gdyby były dawno by je zastosowano. Pomoże tylko aktywność i poczucie obowiązku. Trzeba się mobilizować.
Część ostatnia tekstów z Dnia Społecznego w Libiążu 16 października 2004 r. Z taśmy magnetofonowej spisał i opracował redakcyjnie Wojciech Sala. Teksty autoryzowane.
Stanisława Klimczak: Mam pytanie do prelegentów, czy Państwo pracując już od roku dość intensywnie, doszliście do konkretnych wniosków, do metodologii pracy z pracownikiem, potencjalnym pracownikiem i z pracodawcą? Jakie są wyniki Państwa pracy?
Ksiądz Lucjan Bielas: Przypomniałem sobie pewną scenę z pociągu. Pewien młody człowiek zaskoczony, że widzi księdza rozpoczął ze mną rozmowę w dość nietypowy sposób: Wie ksiądz, że ja żyję z okradania złodziei? - Jak Pan to robi? - zapytałem. Wtedy on wyjął z neseserka ładne opakowanie z buteleczką perfum Christian Dior'a i poinformował mnie, że w sklepie kosztuje ono 300 zł. A on sprzedaje po 150 zł. Kiedy z ciekawości zapytałem po ile je kupuje, bez większego namysłu odparł - po 30 zł. I dodał zaraz, że ta różnica wynika stąd, iż jest to podróbka produkowana w Turcji i nielegalnie przeszmuglowana przez granicę. Mój rozmówca, jak się okazało jeździ po całej Polsce i sprzedaje towar i w ten sposób zarabia na dostatnie utrzymanie siebie i swojej rodziny. Kiedy jawi się z perfumami u jakiejś klientki zaznacza, że są one kradzione. Nie zdarzyło się, jak twierdził, żeby ktoś, za lata jego działalności zrobił z tego problem. Wręcz klient jest uspokojony, tą informacją, ponieważ ona uwiarygodnia autentyczność towaru. Zapamiętałem sobie dobrze technikę sprzedaży: Z ludźmi proszę księdza jest jak z dziećmi. Najpierw trzeba dać towar do ręki aby sobie potrzymali, a potem zabrać im go. Zaczyna się wytwarzać w nich proces chcenia. W końcu targujemy się o 5 zł.
Ten przykład ukazuje problem, który głęboko tkwi w naszej polskiej mentalności - problem uczciwości. Możemy tutaj długo dyskutować nad historycznymi zaszłościami rozbiorów, wojen, okupacji i okresu socrealizmu. Faktem bezspornym jest to, że mamy problem z uczciwością. Trzeba sobie postawić pytanie - jakie są tego najgłębsze konsekwencje?
Dyskutowaliśmy o tym wczoraj zastanawiają się nad ewangeliczną sceną rozmnożenia chleba. Na pustkowiu Chrystus bierze do ręki chleb błogosławi łamie i rozdaje tym, którzy spragnieni Jego słowa nie pomyśleli nawet o zabraniu z sobą prowiantu. Tak pięć bochenków chleba i dwie ryby wystarczyło dla nakarmienia 5000 ludzi. Dopiero kiedy kazał im zebrać pozostałe ułomki i kiedy zobaczyli 12 koszy nimi napełnionych zrozumieli, że On jest Panem Chleba.
Tak często myślę o Panu Bogu jak o takim Wielkim Hydrauliku i uświadamiam sobie, że on w zatkane rury nie pcha. On, gdy nie da się ich udrożnić, wycina je i wyrzuca. Każdy z nas powinien być taką drożną rurą o jak największym przekroju, by przez nas przepłynęło jak najwięcej darów. Przepłynęło, a nie zatrzymało się.
Kiedy jako młody wikary pracowałem w Chrzanowie miałem pewnego dnia prowadzić pogrzeb pewnej zmarłej kobiety. Rodzina prosiła by kondukt żałobny wyruszył z domu zmarłej. Kiedy tam przybyłem i wszedłem do wnętrza, niepozornie wyglądającego domu, uderzył mnie przepych, pośród którego stała trumna z ciałem młodej kobiety. Mam ten obraz głęboko w sercu, jako przestrogę i znak przemijającego świata, także jako przypomnienie, że to nie człowiek jest panem świata i czasu, lecz Pan Bóg.
Po tych, wydaje mi się ważnych uwagach przejdźmy do odpowiedzi na pytanie - co myśmy do tej pory zrobili?
Jerzy Kołodziej: Pytanie jest konkretne i wymaga konkretnej odpowiedzi... Doszliśmy do wniosku, do którego już przed nami doszło wielu mądrych ludzi, że nie jesteśmy w stanie zmienić całego świata. Nie jesteśmy w stanie założyć instytucji centralnej, nowego ministerstwa, ani czegoś w tym rodzaju. Najpierw należy zmienić swoje myślenie, trzeba zaczynać od siebie, następnie przejść do najbliższego otoczenia. Wypracowaliśmy cykl czterech spotkań, na które zapraszaliśmy najczęściej małżeństwa, z różnych środowisk. Nie ma znaczenia, jaką pozycję zajmują nasi zaproszeni goście. Są to zarówno pracodawcy jak i pracownicy, ludzie z bardzo dobrym wykształceniem oraz ludzie prości. Trzy spotkania, były poświęcone przedstawieniu podejścia zmierzającego do zmiany sposobu myślenie, a na czwartym spotkaniu mogliśmy się dzielić swoimi doświadczeniami. I takich cykli odbyliśmy kilka spotykając się dość regularnie, co tydzień w okresie ostatniego półtora roku. Po tych spotkaniach przekonaliśmy się, że takie podejście daje efekty i pozwala zmieniać myślenie ludzi, przez co stają się oni o wiele bardziej skuteczni w codziennym życiu. W tym roku, w okresie wakacji, na zaproszenie księdza proboszcza w mojej parafii św. Elżbiety w Jaworznie-Szczakowej, prowadziliśmy rekolekcje dla małżeństw, które trwały siedem dni, i które obejmowały program czterech spotkań. Te rekolekcje były nakierowane na przełamywanie barier, które są w nas. Na początku proponowane podejście spotykało się z dużym oporem. Rekolekcje rozpoczynały się od stwierdzenia, które mówi że mamy wszystko, co nam jest potrzebne. Niczego więcej nie potrzebujemy oprócz tego, co już mamy. To stwierdzenie jest oparte na głębokim przekonaniu, że Bóg jest sprawiedliwy i wyposażył nas we wszystko abyśmy mogli prowadzić życie godne na odpowiednim poziomie, życie szczęśliwe. To co nas blokuje, to są nasze wewnętrzne bariery, i nic więcej. To na początku wzbudza to ogromne kontrowersje, bo jak słyszymy o niesprawiedliwych pracodawcach, o ludziach, którzy są ułomni, o ludziach którzy są nieszczęśliwi, którzy otrzymują płace poniżej minimum socjalnego to takie stwierdzenie może budzić kontrowersje. Jeśli natomiast uświadomimy sobie, że tak naprawdę jesteśmy wolni we własnych wyborach to możemy potwierdzić, że to wszystko, co otrzymujemy od Pana Boga, jest bardzo sprawiedliwe. Taka świadomość, która wynika ze zmiany sposobu myślenia pozwala nam dopiero otwierać się na pracowników, na pracodawców, poszukiwać pracy, patrzeć się na to zupełnie w innych, w innych relacjach.
Po przeprowadzeniu spotkań, o których wspomniałem oraz po rekolekcjach stanęliśmy przed poważnym problemem ponieważ to, co zrobiliśmy z grupą kilkudziesięciu osób rodzi pewne zobowiązania wobec tych ludzi. Jeżeli ktoś usłyszy coś, co mu pomogło w życiu, i nie znajdzie środowiska, w którym będzie mógł wzrastać, w którym będzie się mógł dzielić ze swoimi doświadczeniami, to usłyszane słowo pozostanie to w nim jako jeszcze jedno ładne hasło, którego dobrze się słucha ale w praktyce nie ma z niego większego pożytku.
Stoimy obecnie przed dużą odpowiedzialnością wobec tych ludzi, bo pojawiła się potrzeba stworzenia środowiska, które byłoby środowiskiem, w którym znaleźliby się wszyscy ci ludzie, w którym mogliby się dzielić ze swoimi doświadczeniami, w którym mogliby sobie pomagać. Istnieje w Jaworznie środowisko duszpasterstwa rodzin, które się spotyka regularnie raz w miesiącu. I to jest miejsce, które obecnie wykorzystujemy. Ale my widzimy potrzebę środowiska, które, które byłoby szersze, które nie tylko będzie związane duszpasterstwem rodzin, ale takie które może objąć każdego, kto by chciał z tego skorzystać a nie koniecznie chce uczestniczyć w duszpasterstwie rodzin. Dotyczy to również osób samotnych, i tych które nie założyły jeszcze swojej rodziny.
Ks. Lucjan Bielas: Krótko do tego. Pan Jerzy, i to jest duża jego zasługa, półtora roku temu, uświadomił mi jedną rzecz - że Chrześcijaństwo, i tak to jest postrzegane w świecie biznesu, tworzy najlepszą mentalność, do robienia pieniędzy. Jest w tym punkcie po prostu najbardziej skuteczne. Żydzi są blisko, tylko nie potrafią przebaczać, i z tego powodu tracą część klientów. I kiedy ja dostałem do ręki podręczniki, które są dla formatowania mózgu dużych handlowców, takich to, gdzie na stole leżą miliony dolarów, to ja - kapłan - stwierdziłem - przecież oni wykorzystali Ewangelię. Przy jej pomocy chcą wytworzyć mentalność człowieka dobrego, życzliwego, przebaczającego, kochającego. I tu nie chodzi o aktorstwo, tu chodzi o wytworzenie autentycznego przekonania w człowieku. Staje się on przez to uczciwym, rzetelnym, wiarygodnym handlowcem i biznesmenem, który będzie mógł skutecznie obracać milionami dolarów. Wygląda to na pozór niewinnie, lecz tym tkwi ogromne niebezpieczeństwo - celem tej formacji nie jest Bóg, tylko pieniądze. To narzędziowe potraktowanie chrześcijaństwa jest dziś ukrytym, ale bardzo wielkim niebezpieczeństwem.
Od dłuższego czasu zajmuję się papieżem Grzegorzem Wielkim (+604). Pochodził z bogatego arystokratycznego rodu, do którego należały ogromne dobra na Sycylii i nie tylko. Był z wykształcenia prawnikiem i przez pewien czas pełnił urząd prefekta Rzymu. Zostawił jednak dobra tego świata i wstąpił do Benedyktynów. Został ubogim mnichem. Papież wysłał go, jako swojego legata, do Konstantynopola i tam Grzegorz zobaczył największe bogactwo ówczesnego świata. Kiedy wrócił sam został wybrany papieżem i musiał zarządzać Kościołem, również w jego wymiarze materialnym. Dla tego świętego w tym względzie istniała jedna maksyma, która przejawia się w wielu jego pismach: tak zarządzać dobrami materialnymi, aby zyskać wieczne. Człowiek jest współpracownikiem Pana Boga w dziele stwarzania. Bóg w Księdze Rodzaju wyraźnie nakazał człowiekowi by się rozmnażał i czynił sobie Ziemię poddaną. W tej współpracy człowiek staje się coraz bardziej na obraz i podobieństwo Stwórcy. Św. Grzegorz wyraźnie akcentuje, że nie da się współpracować z Bogiem w tym, co materialne nie prowadząc jednocześnie kontemplacji Boga Stwórcy i Celu Ostatecznego.
Jerzy Kołodziej: Chciałem dodać jeszcze jedną uwagę. Otóż na tych spotkaniach, które prowadziliśmy przez półtora roku i na rekolekcjach byli również pracownicy firmy, którą ja prowadzę. I to wydaje mi się bardzo ważne, ponieważ te słowa, które są wypowiadane na rekolekcjach muszą znaleźć swoje odbicie w praktyce dnia codziennego. To, jak mogą wyglądać napięcia w pracy, zwłaszcza, kiedy firma prowadzi projekty o szerokim zasięgu nietrudno sobie wyobrazić. Działalność naszej firmy ma rzeczywiście globalny zasięg, bo mamy swoich partnerów biznesowych prawie na wszystkich kontynentach. I mogę potwierdzić, że to podejście, jakie proponowaliśmy na rekolekcjach i na cotygodniowych spotkaniach sprawdza się w praktyce.
Joanna Wątroba, Powiatowy Urząd Pracy: Ja postaram się króciutko powiedzieć. Jak powiedział kiedyś Oskar Wilde: "Życie jest strumieniem, w którym łowię ryby". Wydaje mi się, o czym Państwo doskonale wiecie, że zadaniem wszystkich instytucji zajmujących się problemem bezrobocia jest dawać przysłowiową wędkę, a nie rybę. Generalnie jestem zdania, że jakakolwiek instytucja która chce pomagać osobom, które nie mają pracy, które są osobami bezrobotnymi mniej lub bardziej aktywnymi, czy będzie to Kościół, czy OPS, czy PUP, powinna starać się kierować właśnie tą zasadą. Dawać sposoby, metody i narzędzia rozwiązywania problemów, a nie być, jak to się mówi o tego rodzaju instytucjach "zasiłkowniami".
W chwili obecnej odchodzi się od biernych metod działania. W swojej pracy skupiamy się bardziej na aktywnych formach przeciwdziałania bezrobociu. Staramy się również w Urzędzie Pracy podchodzić indywidualnie do każdej osoby, oczywiście na tyle na ile jest to możliwe. Ja nie chciałabym tutaj narzekać, ale wiecie Państwo jak wysokie bezrobocie mamy w naszym powiecie. Na blisko 10 000 osób zarejestrowanych w PUP Chrzanów dysponujemy dwoma Doradcami Zawodowymi i jednym Psychologiem Pracy. I ta trójka młodych ludzi pracuje z osobami bezrobotnymi właśnie na poziomie motywacji - bo tak na prawdę o tym tutaj mówimy. Co stoi za tą motywacją - czy jest to wiara w Boga, czy zupełnie inne rzeczy, tu jest już indywidualna sprawa. I jako urzędnicy nie staramy się w to wnikać, ale pracujemy z ludźmi bezrobotnymi właśnie na poziomie motywacyjnym, żeby choć częściowo wyeliminować postawy roszczeniowe, takie jak: coś mi się należy, tak powinno być, ja powinienem to dostać. Nie - taka postawa nie może nas daleko zaprowadzić. Dlatego również z młodymi ludźmi, współpracując ze szkołami średnimi działamy właśnie w zakresie motywacji. Chodzi o to, żeby uświadomić młodym ludziom, że wszystko w życiu tak na prawdę zależy od nich samych, że mają na to wpływ, że mogą zrobić ze swoim życiem naprawdę to, na co mają ochotę. Myślę, że wszystkim obecnym tu instytucjom, taki cel powinien przyświecać.
Dodam na zakończenie, że w Urzędzie Pracy staramy się pozyskiwać dodatkowe środki finansowe na to, żeby ten cel realizować i pomagać ludziom. Bo tak naprawdę jeśli chce się dać nawet tę przysłowiową wędkę, to trzeba mieć na to środki finansowe. I właśnie Unia Europejska daje nam pewne możliwości. W tej chwili PUP aplikuje do programu Inicjatywa Wspólnotowej EQUAL, gdzie działania są ukierunkowane na pomoc osobom w jakiś sposób zagrożonym wykluczeniem społecznym. Daje to możliwość, poprzez pieniądze z UE ukierunkować działania pewnych instytucji indywidualnie do każdego człowieka. Bo tak naprawdę za każdą osobą bezrobotną stoi indywidualny problem, czasem nawet osobista tragedia.. W momencie kiedy do tego problemu dotrzemy, jest możliwość faktycznej pomocy tej osobie. Myślę, że na tym właśnie powinniśmy się tutaj skupiać. I chyba panom również zależy, żeby działać właśnie w takim kierunku.
Jerzy Kołodziej: Chciałem się podzielić z jednym doświadczeniem, które miałem przy licznych rozmowach z księdzem proboszczem i z księżmi z mojej parafii, którzy wielokrotnie wypowiadali taką tezę: panie Jurku, panu to się dobrze mówi, bo pan ma pracę, pan ma wykształcenie, pan się potrafi urządzić w świecie i pan sobie tak opowiada z dużą swobodą na temat tych różnych spraw. Ale co by pan powiedział o ludziach, którzy nie mogą znaleźć pracy. My znamy wiele takich osób.
Pozwoliłem sobie na pewien eksperyment. Powiedziałem w ten sposób: dam miesięczne wynagrodzenie człowiekowi, który szuka takiej pracy. Wynagrodzenie płatne z góry będzie na takim poziomie, na jakim ten człowiek chce tą pracę znaleźć (jeżeli chce pracę znaleźć za tysiąc złotych, daję mu tysiąc, jeżeli chce znaleźć pracę za dwa tysiące, daję mu dwa tysiące) pod jednym warunkiem, że w okresie, za który mu zapłacę będzie przez pięć dni w tygodniu i przez osiem godzin dziennie szukał tej pracy. Wiecie jaki był wynik eksperymentu - brak chętnych. Odpowiedź prawie zawsze wyglądała podobnie: ty mi chcesz powiedzieć, że ja przez 8 godzin będę musiał szukać pracy, nie dziękuję, jakoś sobie dam rady. Ja nie chciałbym tym sposobem udowodnić czegokolwiek. To był jedynie sygnał, który mi uświadomił, że problem nie leży w braku pieniędzy ani w tym, że nie ma pracy lecz w tym, że istnieją pewne bariery w głowach, które najczęściej ograniczają ludzi, którzy nie mogą znaleźć pracy.
Mówię tutaj o barierach, które dotyczą nas wszystkich. Te doświadczenia ze spotkań uświadomiły mi, że przede wszystkim ja mam mnóstwo barier w mojej głowie. To był główny rezultat tych spotkań. Dopiero potem mogłem się łatwiej otworzyć na innych i starać się ich lepiej zrozumieć.
Mieczysława Niedzielczyk: Zadam pytanie księdzu. Kiedy mówimy wędka, czy ryba, to zastanawiam się nad fragmentem z Ewangelii, kiedy młodzieniec zapytał: "Panie, co mam jeszcze zrobić, bo wypełniam wszystkie przykazania", a Pan Jezus kazał mu rozdać wszystko co ma. Myślę, że Pan Jezus teraz by powiedział "Idź, załóż firmę i przyjmij bezrobotnych."
Ks. Lucjan Bielas: Wątpię. Problem został postawiony właśnie z początkiem III wieku w Aleksandrii. Klemens Aleksandryjski, który nie należał do najuboższych mieszkańców tego bardzo bogatego miasta napisał taki traktacik zatytułowany Który człowiek bogaty może być zbawiony? Poddaje w nim wnikliwej analizie ewangeliczną scenę spotkania Chrystusa z bogatym młodzieńcem. Autor postawił pytanie czy ten nakaz, jaki usłyszał ten chłopak, by sprzedał wszystko, co miał i poszedł za Chrystusem dotyczy wszystkich, czy tylko tego konkretnego młodzieńca? Zdaniem Klemensa w tym całym dialogu, Chrystus odkrył, że ten chłopak, który zachowywał wszystkie przykazania, jest przywiązany do pieniędzy. I dlatego jemu konkretnie powiedział: Ty słuchaj, idź, i sprzedaj wszystko, co masz. Bo musisz być wolny. Okazało się, że on tu miał kotwicę. Bogaci ludzie mają swoje zadanie do wypełnienia. Ktoś musi dawać pracę, ktoś musi dawać jałmużnę tym, którzy nie mogą pracować. Chrystus, który przenika nasze serca domaga się od nas całkowitej wolności serca, domaga się od nas ubóstwa w duchu.. To oczywiście nie jest proste. Ten, kto ma i ma dużo znajduje tysiąc różnych wytłumaczeń, dlaczego on ma prawo do tego, żeby mieć dużo. Ciekawe, że często ci, którzy wyszli z wielkiej biedy i dorobili się majątku tracą zdrowy rozsądek, choć wydawałoby się, że właśnie oni powinni go zachować. Jest takie niemieckie przysłowie, które w tłumaczeniu brzmi: jak biedak dosiądzie wierzchowca to go nawet diabeł nie dogoni.
Mieczysława Niedzielczyk: Dobrze, że są bogaci ludzie. Mój syn, stomatolog, mówi: "Mamo jak to świetnie, że są ludzie którzy dobrze zarabiają, bo i ja przy nich wyżyję." To jest w jakimś sensie ważne.
Ważne tylko, by to człowiek miał pieniądze, a nie pieniądze miały człowieka, żeby potrafił widzieć ludzi ubogich wokół siebie i potrafił się dzielić.
Często mówimy o bezrobociu w sposób zbyt ogólny. Jednak, tak jak tu już zostało powiedziane, każdy bezrobotny to inny problem, jest innym człowiekiem. Za bezrobociem kryją się tragedie ludzkie. Trzeba utrzymać rodzinę.
Nasz klub nie ma za zadanie szukania pracy. Ale czasem zdarzało się, że trzeba było kogoś wyręczyć. Ktoś poszedł ileś razy do pracodawcy i pracy nie dostał, bo przebił go inny. Pracując tu jako lekarz od 40 lat znam ludzi, wiem w jakich żyją warunkach, z jakiego domu pochodzą i wiem też, że trzeba im pomóc. Jakaż to była satysfakcja, gdy po pewnym czasie pracodawca powiedział mi - "Bardzo Pani dziękuję za tego pracownika. Jest taki świetny. Dobrze, że mi go Pani poleciła".
Pamiętam inny przypadek, kobiety wychowującej samotnie dziecko, ucznia szkoły średniej. Od męża, który odszedł zasądzono 200 zł alimentów. Pracowała na kopalni prawie 20 lat. Gdy rozwiązano jej dział, zwolniono ją z pracy. Zabrakło do renty niewiele lat. Kiedyś po spotkaniu w klubie, powiedziała mi o swojej ciężkiej sytuacji i że już dłużej nie może wytrzymać. Chodziłam od kiosku do kiosku, dzwoniłam do wszystkich możliwych pracodawców, przedstawiałam sytuację i pytałam, czy nie mogliby w jakiś sposób pomóc. Znalazła się kobieta, która wzięła ją do sprzątania firmy. Mówiła, że jeżeli nie ma z czego żyć, to niech przyjdzie raz na tydzień posprzątać firmę. Po jakimś czasie, przy zakupach mówi do mnie właścicielka: "Jak wspaniale ta pani pracuje. Wzięłam ją do opiekowania się moim dzieckiem, a teraz zabiorę ją do Kołobrzegu na wczasy".
Termin "bezrobocie" jest zbyt abstrakcyjny. Trzeba widzieć człowieka, znać go, wysłuchać, nawet martwić się o niego. To bardzo trudna praca. W domu też myślę o nich. W wielu miejscach nakleiłam karteczki z numerami telefonów. Jak się pojawi jakaś praca to dzwonię, by szedł tam.
Jesteśmy społeczeństwem, które w transformację ustrojową weszło niedawno. W związku z tym charakteryzuje nas bierność. Wymagano uczciwej pracy - w każdym razie pracy - i pracowaliśmy. To był pod tym względem dobry czas. Całe pokolenia pracowały w kopalni. Byli przywiązani do niej, to był ich zakład pracy. A w tej chwili niczego nie mogą być pewni.
Spotyka się reakcję pracodawców - "Jeżeli ci się nie podoba, to za bramą, na twoje miejsce czeka setka". Trudny problem, bo z jednej strony wśród bezrobotnych mamy różnych ludzi, a z drugiej strony wśród bogaczy też są tacy, którzy nie szanują godności człowieka, Nie patrzą, że przed nim stoi człowiek. Muszą lata upłynąć, aż w nas zmieni się mentalność, byśmy po prostu szanowali drugiego człowieka.
Ks. Lucjan Bielas: W tym roku w Bawarii, pod plebanię, gdzie mieszkałem, podjechał duży samochód z olejem opałowym na zimę. Kierowca wysiadł, podłączył wszystkie urządzenia, pilocikiem uruchomił samochód, olej się zaczął wlewać do zbiorników. Mieliśmy chwilę czasu na rozmowę. Okazało się, że jesteśmy z tego samego roku, z tego samego miesiąca On 52, ja 52. I tak zaczął opowiadać historię swojego życia. Mówił o tym, jak z wielkim trudem szukał pracy, o tym jak bardzo w jej znalezieniu utrudnia przynależność do związków zawodowych, posunięty wiek i wiele innych czynników - tak jak w Polsce. Kiedy w końcu znalazł pracę w firmie ma kolejny problem. Wyjeżdża o 5 rano, wraca o 21.00, a od szefa słyszy - za wolno, za mało, i uważaj, bo mam już na twoje miejsce następców. Na dodatek ma wzięty kredyt, ponieważ budował domek i musi go spłacać. Gdy tego wszystkiego słuchałem stawiałem sobie pytanie: gdzie ja jestem?
W nawiązaniu do tego, co mówił Pan Jerzy stawiam sobie jako kapłan i historyk pytanie o dalszy los Europy i cywilizacji chrześcijańskiej budowanej na grecko - rzymskiej kulturze. Jaki będzie los Europy, coraz bardziej odchodzącej od tych wartości, które ją kształtowały? Jaki będzie los Europy, która coraz bardziej przypomina dom starców?
Wojciech Sala: Powrócę jeszcze do roli samoorganizacji społeczeństwa w zwalczaniu bezrobocia. Rok temu red. Wilkanowicz mówiąc o korelacji pomiędzy stopniem zorganizowania społeczeństwa, a ilością bezrobotnych podał przykład jednego z powiatów kielecczyzny, w którym jest tylko jedno koło gospodyń wiejskich, żadnej organizacji społecznej więcej i bardzo dużo bezrobotnych.
Ludzie zaskoczeni trudną sytuacją braku pracy, nie umieją w pojedynkę sytuacji sprostać. Gromadząc się byliby silniejsi. Ale na przeszkodzie stoi złe dziedzictwo: społeczeństwo zatomizowane, zamknięte w mieszkaniach przy telewizorach. Ludzie uczestniczący w życiu organizacji pozarządowych powinni wzajemnie się umacniać. Stąd jednym z celów naszych spotkań jest, byśmy się dobrze poznali i utrzymywali kontakty. W transformacji społeczeństwa potrzebna jest transformacja myślenia, nie tylko w kategorii poszczególnych osób, ale też grup zorganizowanych.
Mieczysława Niedzielczyk: Myślę o tym, co powiedziała pani dyrektor Skalniak. Daje się zasiłki bezrobotnym. Pieniędzy, które dostają, nie cenią tak jak te, które zarobią. Czy nie można by włączyć bezrobotnych do robót publicznych. Dostawali by pieniądze za pracę. To nawet podniosło by wartość pieniądza w ich oczach i poczucie godności. Wiedzieli by, że choć im się należy, to muszą coś zrobić w zamian.
Kiedyś przedstawiciel przedsiębiorstwa komunikacyjnego, poinformował radnych, a jestem radną, o niszczeniu przystanków w Libiążu. Okazuje się, że jeśli nawet policja złapie niszczących, to nie ma możliwości wyegzekwowania szkód. Niszczą przeważnie bezrobotni, komornik nie ma nic do zajęcia w domu, kary również nie zapłacą. Czy nie mogli by sami naprawić szkody, bo są młodzi, sprawni. Nie można, bo musieliby przejść przeszkolenie. Gdyby mu się co stało, to trzeba by mu płacić wypadkowe i rentę. Nie wiem, czy to jest nie do przeskoczenia. Jak ich zamkną, to i tak podatnik płaci. Mówię, to niech stoi na skrzyżowaniu z napisem "niszczę przystanki'. Też nie wolno, bo ich chroni prawo. Jest parę rzeczy, które demoralizują ludzi. Jeśli ktoś postępuje źle raz, drugi, trzeci i mówi się, że jest to mała szkodliwość czynu, to czuje się bezkarnie. Profesor Kempiński, sławny psychiatra powiedział, że człowiek, który nie tworzy - niszczy. Bezrobotni przechodzą różne stadia. W stadium buntu wszystko niszczy.
Zasiłek u nas na nieszczęście (a może i na szczęście), jest mały. Wiemy, że w krajach bogatszych ludziom na zasiłkach powodzi się zupełnie dobrze. Tworzą nawet stowarzyszenia szczęśliwych bezrobotnych.
Problem bezrobocia to problem nie tylko bezrobotnego lecz całego społeczeństwa. Będzie narastać przestępczość, handel narkotykami, bo to łatwy pieniądz, choć bardzo krótkotrwały. W interesie nas wszystkich byłoby, żeby się tym problemem tak na prawdę serdecznie zająć.
Jerzy Kołodziej: Jeśli będziemy powtarzać z takim przekonaniem, że rzeczywiście warunki są trudne, i że nic się nie da zrobić i kiedy dodatkowo będziemy się utwierdzać, że mamy na to mnóstwo dowodów, to niewiele nam to pomoże. Tutaj nie chodzi o "hura optymizm" lub o jakieś psychologiczne metody pozytywnego myślenia. Należy zwrócić uwagę na kolejność spraw, które znalazły się w tytule naszego spotkania: Kościół/Chrystus - praca - pieniądze. Ważne jest to aby ta kolejność była zachowana. Jeżeli nasza nadzieja jest w tym, że Pan Bóg jest sprawiedliwy i wyposażył nas we wszystko, to jeżeli się tego uchwycimy, to problemy, które nas otaczają zaczynają wyglądać zupełnie inaczej. Chciałbym podkreślić, że jeżeli odwrócimy tą kolejność i powiemy: najpierw powinniśmy sobie zapewnić wystarczającą ilość pieniędzy, pełną lodówkę i zagwarantowaną pracę a potem dopiero możemy mówić o uczciwej pracy (bo jak możemy mówić o uczciwej pracy kiedy my mamy pustą lodówkę). Jak już zdobędziemy to wszystko i znajdziemy trochę czasu, to pójdziemy się pomodlić ewentualnie, podziękować Bogu za to co otrzymaliśmy. Ten kierunek myślenia prowadzi w dłuższej perspektywie na manowce. Nie odnoszę się tutaj w ogóle do przypadków losowych, gdzie w przypadku klęski trzeba nieść bezwarunkową pomoc, w pierwszej kolejności pomoc materialną. Wiele programów, które stawiają sobie za cel pomoc ludziom w potrzebie (poza przypadkami klęsk żywiołowych) jest opartych na tej odwróconej kolejności. Odwrócony program mówi: pierwsze trzeba dać ludziom jeść, i dopiero potem zaspokoić potrzeby wyższej natury. Przedstawiam to oczywiście w ogromnym uproszczeniu, ale to podejście sprawia, że myśli i serce człowieka są osadzone przede wszystkim w dobrach materialnych a konkretnie w pieniądzach. I to nie ma znaczenia o jakich dużych pieniądzach mówimy, czy to jest dziesięć złotych, czy dziesięć milionów złotych, ważne jest, że jeśli nasza nadzieja jest w pieniądzu a nie w Bogu to mamy duży problem nawet jeśli sobie tego teraz w pełni nie uświadamiamy.
Dziękujemy bardzo za zaproszenie nas na to spotkane i za udział.
Mieczysława Niedzielczyk: Bardzo dziękuję Księdzu, Państwu za ofiarowanie swojego czasu.
Redagują: Anna Sala, Wojciech Sala mabit@pro.onet.pl