Strona główna Spis treści wszystkich biuletynów Biuletyn Klubu Inteligencji Katolickiej w Chrzanowie
Nr 10 Nr 11 Nr 12 http://chrzanow.kik.opoka.org.pl maj 2002 r.

[
Początek dokumentu] [Spotkania w Klubie] [Na skróty za Chrystusem] [Wyruszyliśmy nad Lednicę] [Zaprosili nas] [Co tam, Panie, w Internecie] [Myśli krótsze]

Spotkania w Klubie w maju 2002 r.


Spotykamy się we wtorki o piątej po południu w Ogrodzie Plebańskim parafii Św. Mikołaja w Chrzanowie.
Serdecznie zapraszamy!

O. JAN GÓRA OP
Młodzi ludzie na skróty idą za Chrystusem

o sobie

Przyjmując zaproszenie na dzisiejszy jubileusz przygotowałem sobie stosowne przemówienie, niestety uleciało mi ono z pamięci i swoje wystąpienie postanowiłem poświęcić niezwykłemu zjawisku jakim są spotkania młodzieży nad Lednicą. Zacznę jednak od wspomnień, by rzecz przedstawić chronologicznie. Przepraszam, że mówić będę o sobie, lecz na własnej osobie, jak na preparacie chciałbym zilustrować temat.

przekładając Gutemberga na barwne obrazy

Po studiach w Krakowie, w czasie których nawiązałem współpracę z Tygodnikiem Powszechnym, i z którym się zaprzyjaźniłem, zesłano mnie do Tarnobrzega, gdzie jak ówczesny prowincjał sądził, nauczą mnie życia zakonnego i pracowitości kapłańskiej. Przyjechałem tam 1 września o;godzinie 12 w południe, kiedy wszystkie prawie zajęcia były już rozdzielone, przypadła mi więc siódma i ósma klasa szkoły podstawowej. Kiedy pierwszy raz stanąłem przed moją klasą, uczniowie krzyczeli, hałasowali, a ja raz po raz prosiłem o ciszę. Mój głos nie przebił jednak panującego harmidru i po kilkakrotnych i bezskutecznych próbach przywrócenia spokoju, po prostu uciekłem. Następnego dnia rankiem kiedy wszystko wskazywało, że nie zamierzam pójść do szkoły, ówczesny przeor, ojciec Józef Kozdecki, stanął w drzwiach i powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu - tam twoi studenci czekają! Chcąc nie chcąc udałem się do swoich obowiązków. Przy wejściu do sali czekała na mnie grupka chłopców z jakimś badylem udającym kwiatek, aby przeprosić za wczorajsze zachowanie. Wszedłem do klasy i zwróciłem się donośnie do obecnych - proszę państwa - w odpowiedzi usłyszałem nieśmiałe - my nie państwo, my dzieci. Wtedy dotarło do mnie, że język seminaryjny, akademicki nie jest tym właściwym do przekazu żywej wiary. Ilekroć używałem języka, którego mnie wyuczono, moi młodzi słuchacze nic nie rozumieli, a ponadto tracili zainteresowanie i zaczynali przeszkadzać. Gdy o tych samych sprawach mówiłem słowami z życia, przekładając Guttenberga na barwne obrazy, słuchali mnie uważnie i w skupieniu. Wieść o tym wśród zakonników wkrótce się rozniosła, widać braci to zaniepokoiło, bo w efekcie przyjechał do mnie z wizytacją ksiądz dziekan. Dziekan, duchowny o bardzo obfitych kształtach wszedł do sali, wywołując swoim pojawieniem się niejaką konsternację, a ja zwróciłem się do moich uczniów w te słowa. Moi kochani studenci, dziś mieliśmy uczyć się o ikonach, lecz będzie o sądzie ostatecznym, gdyż nic nam lepiej nie wyobrazi nagłego i niespodziewanego przyjścia Chrystusa niż pojawienie się księdza dziekana. Dziekan wybuchnął gromkim śmiechem i na tym skończyła się cała wizytacja. Ksiądz Kozdecki, niestety wkrótce umarł, a mnie wysłano do Warszawy, abym pogłębił swoje wnętrze. Mam wrażenie, że jestem wręcz ofiarą nieustannego pogłębiania.

potrzebujemy ojca

W Warszawie prowadziłem życie - rzec można - artystyczne. Wspominam z rozrzewnieniem jak udzielałem ślubu Ludusiowi Stommie, a podczas ceremonii podeszły do mnie panny Godnickie, Marysia i Anna, z prośbą o chrzest, który wkrótce dopełniłem. Mój styl życia wprawiał w przerażenie moich przełożonych, dlatego znowu mnie zesłano, tym razem do Poznania, gdzie pojechałem z płaczem i lamentem. Tam otoczyła mnie młodzież. Od tego momentu już nic innego w życiu poza byciem z młodzieżą nie robiłem. Zanim jednak się zadomowiłem, przeżywałem trudne chwile. Jak każdy normalny mężczyzna, który nie mogąc robić tego co lubi, ucieka w hipochondrię, ja także się rozchorowałem. W szpitalu też towarzyszyła mi młodzież. Pewnego razu ktoś z obecnych zwrócił się do mnie słowami - proszę ojca, zróbmy duszpasterstwo - a ja poprawiłem mówiącego waląc go kordialnie w plecy - mów mi Janek. W odpowiedzi usłyszałem, że kolegów to mamy w klasie, my potrzebujemy ojca. Ta wypowiedź głęboko utkwiła mi w pamięci lecząc raz na zawsze z tak zwanych relacji partnerskich z młodymi ludźmi. Z choroby wyszedłem dość szybko, a scenariuszem dalszej terapii i rekonwalescencji był tekst Karola Wojtyły o promieniowaniu ojcostwa. Jakiś czas potem będąc na spotkaniu z Ojcem Świętym w osobistej rozmowie podziękowałem mu za uratowanie mi życia. Rozbawiony tym stwierdzeniem Ojciec Święty chciał wiedzieć w jakich okolicznościach to nastąpiło. Kiedy pokrótce zdałem mu relację, papież odrzekł poważnie, że to był również i jego problem, lecz był wówczas bardzo młody.

„Abba, ojcze" w Hermanicach

Jak wspomniałem, rozpoczęliśmy w Poznaniu tworzenie duszpasterstwa. Praca z młodzieżą jest fascynująca, choć płacę za nią odpowiednią cenę. Kiedy zauważyłem jednak, że dziewczyny spoglądają na mnie cielęcym wzrokiem, od którego czuję się nieswojo, postanowiliśmy przewietrzyć umysły i wyjechaliśmy do Hermanic, gdzie znajdował się mały klasztor podarowany kiedyś dominikanom przez arcybiskupa Damiana Zimonia, mojego profesora z seminarium. Tam na łące w Hermanicach ćwiczyliśmy pieśń „Abba, ojcze", do której przed laty napisałem słowa, a która wkrótce miała stać się hymnem Światowego Dnia Młodzieży w 1991 roku. Pieśń poniosła i zaowocowała. Po raz pierwszy wyszliśmy wówczas z duszpasterstwem na zewnątrz.

Proszę Państwa, przywołuję te wspomnienia, aby porównać swoje doświadczenia z wygłoszonymi tu przed chwilą laudacjami pod adresem działających, jakże odważnie, w klubie inteligencji katolickiej.

doświadczenie własności

Kolejnym doświadczeniem naszej wspólnoty była własność, a stała się nią Jamna. Dostaliśmy ziemię. Bardzo szybko odideologizowane zostały nasze wcześniejsze działania. Tu musieliśmy wziąć odpowiedzialność za naszą ziemię, nasz las i naszą pracę. Równie szybko okazało się, że hasło św. Benedykta, owe „módl się i pracuj", które zbudowało Europę, jest także słuszne w naszym przypadku. Gdy przybywali do nas ludzie, którzy chcieli tylko górnolotnie mówić, natychmiast się parzyli, bo pobyt w Jamnej wymagał zwyczajnej fizycznej i niełatwej pracy. Rozwijający się z powodzeniem dom w Jamnej wzbudził uczucie zazdrości nawet w naszym przeorze zarzucającym mi, dlaczego to tak pięknie rozwijający się ośrodek znajduje się gdzieś w Galicji, a nie na terenie Wielkopolski. Z urodzenia jestem Galicjaninem, z wychowania jednak Wielkopolaninem i wielokrotnie dochodziłem do wniosku, że te nieraz ośmieszane cechy, przypisywane ludziom z Poznańskiego nauczyły mnie prawdziwej skuteczności i wytrwałości w działaniu. Kiedy widziałem, jak moja miłość - Jamna, wieś, w której mój stryj był proboszczem, wieś spalona podczas II wojny, tak pięknie rośnie, że ludzie pchają się by nam pomagać, wyzbyłem się zbędnej ideologii i nauczyłem się brać to co jest potrzebne.

wszystko na Jamną

Z obecnym tu profesorem Krzysztofem Zanussim także mamy na swoim koncie kilka wspólnych przedsięwzięć, a teraz mogę wyznać, że po jednym z reżyserowanych przez Pana spektakli zabrałem (za życzliwą zgodą Pana Małżonki) olbrzymi kawał sera, a następnie wyżebrałem przepięknie malowany ręcznie talerz i popielnicę. Wszystko na Jamną.

sprawa wymaga mojej serdecznej modlitwy

W jakiś czas potem doszło do naszych uszu, że wojewoda poznański chce przekazać w dobre ręce za cztery miliardy ówczesnych złotych pięć pałaców, obiektów zaniedbanych i zniszczonych przez lata PRL - owskiego gospodarowania. Z zainteresowaniem rozprawialiśmy o tym w duszpasterstwie, kiedy jedna ze studentek stwierdziła, że sprawa nie wymaga politykowania tylko mojej serdecznej modlitwy. Pomodliłem się więc gorąco do św. Jacka, a za jakiś potem czas przyszedł do mnie jeden z wiceministrów w rządzie pani premier Suchockiej i zaczął w te słowa: nad brzegami jeziora Lednica są dwadzieścia cztery hektary, weźcie je, gdyż wolę was nieznośnych dominikanów mieć za sąsiadów, niż nie wiadomo kogo. Zacząłem więc szukać potrzebnych siedmiuset milionów. Zwróciłem się do pewnego zamożnego człowieka, aby kupił dla nas tę ziemię. Kompletnie zaskoczony odmówił, zaprosił mnie jednak na wystawną kolację. Tam pomiędzy jednym a drugim wykwintnym daniem nadal nalegałem, a on mówił coś o przewróceniu w głowie, potem o bezczelności. Argumentowałem z determinacją, że owa ziemia nie jest dla dominikanów, lecz dla polskiej młodzieży na powitanie trzeciego tysiąclecia, a niezależnie od wyniku naszej rozmowy, rzecz całą opiszę w liście do Ojca Świętego. W liście, który rzeczywiście wkrótce wysłałem, napisałem, że nad brzegami jeziora Lednica jest pole, które czeka trwając w uśpieniu tysiąc lat. Ze Stolicy Piotrowej nadeszła odpowiedź mniej więcej tej treści: - Dobrze, że myślisz o tym miejscu i o pieniądzach; tertio millennio dla świata jest secundo millennio dla Polski, Poznania i Gniezna. Niech Cię Matka Boska błogosławi, a między nami mówiąc, chciałbym tam być.

błogosławieństwo i pieniądze

Trzy dni później, w naszym kościele w Poznaniu podeszła do mnie nieznajoma kobieta z pytaniem o drogę wyjścia ze świątyni. Na to ja zaciągając lekko z poznańska odrzekłem, że do kościoła się tylko wchodzi, a wychodzi chyba jedynie w trumnie. Mocno zaskoczona niewiasta usiadła z wrażenia na ławce, a ja podałem jej do przeczytania list od papieża, który sam czytałem po raz kolejny. Niewiele z tego rozumiejącej kobiecie dodałem, że problem mój polega na tym, że posiadając błogosławieństwo nie mam pieniędzy. W odpowiedzi usłyszałem, że nieznajoma ma pieniądze, za to brak jej błogosławieństwa. Już wkrótce konferowaliśmy z mężem tej pani, który tym chętniej przystał na przedstawioną propozycję sfinansowania zakupu pola nad Lednicą dla księdza, bo dręczyły go wyrzuty sumienia z powodu dokonanej w młodości kradzieży gruszek z proboszczowego sadu. W niedalekim czasie doszło do sfinalizowania transakcji, ku zadowoleniu pozbywających się kłopotu pracowników miejscowej spółdzielni produkcyjnej, którzy nijak nie mogli zrozumieć po co księdzu pole i na dodatek dlaczego ma odwiedzić je papież. Podczas kolejnej wizyty w Rzymie przedstawiłem Ojcu Świętemu ofiarodawców i nie obyło się przy tym bez zabawnej sytuacji, kiedy papież zapytał o źródło pieniędzy. Niewiasta ociągając się z zażenowaniem wyznała, że pieniądze pochodzą z produkcji damskiej bielizny. Do dziś zresztą studentki z duszpasterstwa są klientkami owej fabryki.

ważniejsza jest przyszłość

Wracając do głównego wątku mojego wystąpienia chciałbym jednak w kilku słowach przedstawić przygotowane przed przyjazdem wystąpienie. Dotyczyło ono - podobnie jak cała dzisiejsza uroczystość - przeszłości. Ważniejsza i o wiele ciekawsza jest, moim zdaniem przyszłość, i do tego wątku jeszcze powrócę. Drodzy Państwo, rosłem z tym pokoleniem, jak w skrócie państwu opowiedziałem. Byłem współpracownikiem Tygodnika Powszechnego, znałem dobrze prawie wszystkich z jego ekipy i bardzo mi to tygodnikowe towarzystwo odpowiadało. Kiedy Turowicz podawał mi rękę na powitanie, miałem ochotę nieomal ją pocałować, takim darzyłem go podziwem. Po jakimś czasie jednak doszedłem do przekonania, że właściwy nurt płynie zupełnie gdzie indziej, Tygodnik nie reagował ani odpowiednio szybko, ani właściwie na pewne ważkie wydarzenia. W tej sytuacji przyszło zauroczenie pracą z młodzieżą. Opowiem to Państwu na przykładzie pieśni, które kolejno towarzyszyły naszym działaniom. Po święceniach kapłańskich bardzo lubiłem jeździć do Francji. Uważałem wtedy, że do rodzinnego Prudnika nie ma po co zaglądać. W Prudniku żył pewien pan Ludek, obecnie taksówkarz, wówczas milicjant, który z niezwykłą pasją upokarzał nas, starających się o paszport każąc godzinami czekać, a i tak otrzymywaliśmy odmowę. Dostałem paszport po 6 latach, trudno się więc dziwić, że rzuciłem się w wir podróżowania. Podróżowałem po Europie i z uwagą przyglądałem się różnym ruchom, jak np. Taizé, które mnie niesłychanie ciekawiły. Z Prudnika wyniosłem w pamięci trochę pieśni z Drogi do nieba, który to modlitewnik z latami cenię coraz bardziej, a dziś wręcz uważam go za najlepszy.

pieśń wyraża nadzieję

W czasach studiów zafascynowani byliśmy nową pieśnią religijną ojca Duvala. Pamiętam słowa ks. Tischnera, że pieśń wyraża nadzieję. Na nielegalnie organizowanych obozach rozpoznawaliśmy się po słowach śpiewanych pieśni. Rozbrzmiewało wówczas w wielu miejscach kraju Dominiku, Dominiku, szedłeś sam w daleki świat, czy Matka, która wszystko zrozumie. W czasach warszawskich śpiewaliśmy: Madonno, Czarna Madonno. W Poznaniu jakoś te pieśni się nie przyjęły, dlatego do Poznania zaimportowałem psalmy z Taizé. Wspólnotą w Taizé także byłem zafascynowany, do czasu.

bębny i śpiew tysięcy gardeł

Pracując jako duszpasterz w Poznaniu chciałem dotrzeć do jak najszerszych grup młodzieży i stale poszukiwałem czegoś, co stanowiłoby rodzaj uniwersalnej więzi, a tym mogła być pieśń, lecz jak wykonana? Zauważyłem, że grupy wokalne w kościele, nawet tak wspaniałe jak chór Stuligrosza, po prostu mrożą śpiew wiernych. Postanowiłem więc, że na Lednicy jedynym instrumentem będą bębny i śpiew tysięcy gardeł. Pierwsza reakcja poważnych obserwatorów była bardzo krytyczna, po czasie jednak wszyscy zgodnie doszli do wniosku, iż na tych rozległych polach inaczej śpiewać nie można.

mózgi nie przymulone Polska Ludową

Praca z młodzieżą jest fascynująca, choć płacę za to odpowiednią cenę. Uważam, że ci młodzi ludzie, którzy nie mając mózgów przymulonych Polską Ludową jakby obudzili się ze snu i na skróty idą za Chrystusem. Nie wiem jak i gdzie odbierają nasz impuls. Z opolską młodzieżą i z Opolem mam jak najpiękniejsze skojarzenia i wspaniałą współpracę. To od was w ubiegłym roku na Lednicy pochodziła blacha przetopiona na krzyże, to wasz arcybiskup wygłosił pamiętne słowa, że śmierć zostaje wdową, bo kiedy my zmartwychwstajemy, to jest to śmierć śmierci. Wasi duszpasterze z grupami młodzieży bywają na Jamnej i doskonale rozumieją potrzeby nowoczesnego duszpasterstwa.

nie ideologizować wiary

Jeszcze słów kilka chciałbym powiedzieć o ideologizacji wiary w poprzednim okresie i o tym, że ideologizacja wiary powoduje znaczne jej spłycenie i zniekształcenie, a to jest często powodem odrzucenia jej przez młodych ludzi.

własność wychowuje

Jedną z cech poprzedniej epoki była pogarda dla własności, a własność jest zabezpieczeniem integralnego bytu człowieka i jego godności. Przeżyliśmy, jako wspólnota, doświadczenie własności i namawiam księży, aby zachęcali w swoich parafiach pojedyncze rodziny, bądź grupy świeckich, aby w miarę możliwości i w granicach prawa przejmowali opuszczone nieruchomości. Polecam własność jako sposób na wychowanie i naukę odpowiedzialności i gościnności. Ta z kolei jest jednym ze sposobów ewangelizowania, co dawno już odkrył sekty i czego nie można lekceważyć. Działalność prowadzona w posiadanych przez nas ośrodkach zbliżyła mnie do wielu środowisk m.in. do przedsiębiorców, do których w innej sytuacji trudno byłoby mi dotrzeć. Docierając tam poznaję je, rozumiem i wiele się uczę. To jest bardzo cenne doświadczenie.

uniknąć duszpasterstwa herbaciano - kawiarnianego

Proszę Państwa, bardzo pokrótce i nie dość dowcipnie opowiedziałem o sobie, aby przedstawić płaszczyznę rozwoju pracy z młodzieżą, z którą jestem związany i właściwie poza byciem duszpasterzem młodzieżowym, a później akademickim, nic innego w życiu nie robiłem. Bardzo chciałem uniknąć duszpasterstwa herbaciano - kawiarnianego - i jak sądzę - udało mi się. Nasza działalność zrealizowała się w trzech wymiarach: doświadczenie własności w domu na Jamnej, spotkania formacyjne w Hermanicach i ogromne forum na Lednicy. Staram się wcielić w czyn słowa Ojca Świętego nawołującego do tego aby dyskurs przełożyć na obraz. To staramy się robić. Spotkanie nad Lednicą trwa sześć godzin i za te sześć godzin dostarczyć musimy ludziom takiej dawki emocji, aby mogli o tym rozmawiać przez cały rok i aby znów chcieli tu powrócić. Zapewniam Państwa, iż nie jest to łatwe zadanie, przełożyć dyskurs na obraz. Pokolenie współczesne wrażliwe jest na obraz, nie na słowo. Dlatego w misterium lednickie wplatam różne elementy, np. skoczków spadochronowych skaczących z samolotu, deszcz kwiatów spadający na zgromadzonych, czy wyczyny kaskaderskie, a do opracowania muzyki i układów choreograficznych angażuję profesjonalistów o znanych nazwiskach. W ten sposób staramy się dotrzeć do tej młodzieży, która głównie wrażliwa jest na obraz, a jeśli to okaże się skuteczne, przyjdzie czas także na słowo.

Lednica zatacza coraz szersze kręgi

Lednica zatacza coraz szersze kręgi i powoli przerasta moje możliwości. Ojciec Święty w rozmowie trafnie zauważył, że Lednica staje się już ruchem. Samego mnie to zadziwia, kiedy słyszę jak młodzi ludzie, nie wiadomo skąd i jak tu przybyli, mówią do siebie, do zobaczenia za rok pod rybką. A ściągają nad lednickie pola pociągami, autobusami, czy Bóg wie jak. Młodzi ludzie jakby obudzili się ze snu i na skróty idą za Chrystusem. Nie wiem jak i gdzie odbierają ten impuls. Bardzo dużym szacunkiem darzę grupy z Opolszczyzny przybywające w towarzystwie swoich wspaniałych duszpasterzy.

zaproszenie nad Lednicę

Proszę Państwa, chciałbym Państwa zaprosić nad Lednicę, a swoje zaproszenie sformułuję na dwa sposoby. Pierwszy adresowany jest dla osób wyrobionych medialnie.

Przyjedźcie nad Lednicę po różaniec od papieża, przyjedźcie nad Lednicę aby zjeść chlebek w kształcie rozpostartej biblii, przyjedźcie nad Lednicę aby zaśpiewać i zatańczyć Pieśń nad pieśniami. Śpiewać można wszędzie, lecz śpiewać Pieśń nad pieśniami - tylko nad Lednicą, tańczyć można wszędzie, ale tańczyć Pieśń nad pieśniami - tylko nad Lednicą. Musicie Państwo być w tym roku nad Lednicą! Ludzie przekładają egzaminy i operacje serca, aby móc spotkać się nad Lednicą. A teraz zaproszenie dla osób nastawionych merytorycznie, o dawnej wrażliwości.

Bardzo serdecznie zapraszam Państwa nad Lednicę, ponieważ głównym nurtem obecności w tym miejscu jest wybór Chrystusa. Polacy zawsze wierzyli, że wybierając króla, przed Bogiem go wybierają, a wybór składali w ręce prymasa. Ksiądz prymas zawsze jest nad Lednicą. Przyjedzie, aby odebrać z rąk młodych Polaków wybór Chrystusa i tam nie może was zabraknąć, l w tym zawiera się tajemnica spotkań nad Lednicą, reszta to jest passe - partout, lub po prostu gadżety dla osób o innej wrażliwości.

Proszę Państwa nie sposób przecenić metafizycznej rangi tego aktu decyzyjnego jaki dokonuje się nad Lednicą. Młodzi ludzie wybierając świadomie i dobrowolnie Chrystusa nic więcej nie mogą już zrobić. Temu wyborowi w przyszłości będą wierni bardziej lub mniej, ale wybór już został dokonany.

Papież zalecał, aby nad Lednicą powtarzać akt wyboru, który nastąpił wkrótce po zapowiedzi Eucharystii. Uczniowie po kolei podchodzili do Chrystusa, a on zapytał, czy i wy chcecie odejść? Panie do kogo pójdziemy, ty masz słowa życia wiecznego, a myśmy je poznali i uwierzyli, żeś ty jest Chrystus, Syn Boga i Zbawiciel.

Ryba! Ryba! - i to jest proszę Państwa ostatnie nasze doświadczenie skierowane ku przyszłości.

Szczęść Boże!

Tekst wystąpienia O. Góry zanotowany przez Krystynę Dudę został opublikowany w zeszycie okolicznościowym „XX-lecie Klubu Inteligencji Katolickiej w Opolu” Opole 2001. Śródtytuły pochodzą od redakcji Biuletynu. Braliśmy udział z synem w tych opolskich uroczystościach. Relację zdjęciową przedstawiliśmy w Internecie na stronach Porozumienia pod adresem:

http://porozumienie.kik.opoka.org.pl


Przez Opole nad Lednicę

Wypowiedz Ojca Góry w opolskim KIK-u przyjęliśmy jako osobiste zaproszenie. Całą rodziną przybyliśmy nad Lednicę na Noc Zesłania Ducha Świętego w dniu 2 czerwca 2001 r.

Apel III Tysiąclecia - to było niezapomniane przeżycie. Wiele, bardzo wiele młodych ludzi, ale również i starsi modlili się, śpiewali, tańczyli w strugach deszczu przy dźwiękach bębnów. I trwało to od godziny 17 do późnych godzin nocnych. Przybyli z całej Polski, przybyli też ze świata - spotkaliśmy nawet znajomą z Zagłębia Ruhry.

Cała piękna jesteś Przyjaciółko moja
i nie ma w Tobie skazy

Śpiew powtarzany wielokrotnie, litanijnie, prowadzili soliści Opery Poznańskiej, tańce, z wysokiego, ciągnącego się przez całe pola lednickie do ołtarza pod rybą, kilometrowego podium, balet tejże Opery. Tym podium szły procesje w strojach regionalnych, historycznych mundurach wojskowych, niosąc relikwie Św. Wojciecha, dary ołtarza, w tym potężną ręcznie pisaną Biblię. Z nieba spadają strumienie deszczu i kwiaty.

Jemy chlebek - piernik toruński w kształcie rozpostartej Księgi, rozdawany przez księży. Modlimy się słowami Romana Brandstaettera:

Niechaj to święto Spożywania Pisma Świętego
Będzie pamiątką narodzin Ksiąg Twoich, Panie,
Pożywnych i słodkich jak plaster miodu,
Niech będzie ucztą wiecznego czytania.

i słowami z Księgi Ezechiela 3, 1-3:

Pan rzekł do mnie: "Synu człowieczy!
Spożyj to co przed sobą widzisz,
spożyj tę księgę i idź przemawiaj do Izraela!"
A ja otworzyłem usta, a on nakarmił mnie księgą.
I rzekł do mnie: "Nasyć swe ciało, synu człowieczy
i wnętrze swoje napełnij tą księgą, którą tobie daję."
Spożyłem ją, a ona w moich ustach była słotka jak miód.

Z rąk matek dostajemy różańce z symbolem ryby - dar Ojca Świętego.

Bardzo mocne wrażenie wywarło na mnie nabożeństwo błogosławieństw wieńczące Mszę Świętą. Ks. Prymas błogosławi lud, po nim czynią to kolejno inni biskupi, na potężnym telebimie Ojciec Święty przekazuje zgromadzonym na Apelu słowa błogosławieństwa ze Stolicy Apostolskiej. Czuje się potężny powiew Ducha Świętego.

Ogniu, posól nas
Ogniu, rozpal nas
Ogniu, umocnij nas,
Ogniu, roześlij nas

Spotkanie wzorowo zorganizowane. I dla ciała i dla ducha. Śpiewniki, świece. Bufet i sanitariaty. Służba medyczna i porządkowa. Samoloty i obsługa medialna. W namiotach podpatrzyłem też studio internetowe.

Przed wyjazdem bałem się czy wytrzymam. Wytrzymałem. Było do końca wspaniale. Bardzo się cieszę, że uczestniczyłem w Apelu. Wdzięczny jestem też Ojcu Górze za zaproszenie w opolskim KIK-u.

Wojciech Sala


Więcej o Lednicy czytaj na stronach http://www.lednica.org.pl


ZAPROSILI NAS


Serwis internetowy Porozumienia Klubów Inteligencji Katolickiej w Polsce

Mijają trzy lata od powstania internetowego serwisu zawierającego informacje o działalności Klubów Inteligencji Katolickiej w Polsce. Na bieżąco umieszczane są w nim wiadomości z Klubów.

Można tam znaleźć również relacje z wydarzeń w naszym chrzanowskim KIK: Dni „Z Ojcem Świętym w XX-lecie Jego pontyfikatu”, wystawa pamiątek spotkań z Ojcem Świętym, Płyta CD z tej okazji, Zebranie Sprawozdawczo - Wyborcze, XVII Tydzień Kultury Chrześcijańskiej, XX-lecie Klubu Inteligencji Katolickiej w Chrzanowie.

Przeczytać możemy także o wydarzeniach o zasięgu ogólnopolskim, w których uczestniczyliśmy: II Kongres Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich w Warszawie (24 - 25.11.2000), XX i XXI Pielgrzymka Klubów Inteligencji Katolickiej na Jasną Górę w 2000 i 2001, ogólnopolskie zjazdy prezesów KIK w Zakopanem, w październiku 2001 i w Warszawie, w marcu 2002, spotkanie Rady Porozumienia w grudniu 2001.

W latach 1980 i 1981 powstało w Polsce wiele Klubów Inteligencji Katolickiej. Uroczystości XX -lecia obchodziły w latach 2000 - 2001 m. in. Kluby w Nowym Sączu, Bielsku-Białej, Opolu, Sosnowcu, Gdańsku, Przemyślu, Bydgoszczy, Katowicach, Zakopanem, Grudziądzu, Koszalinie, Myślenicach, Chrzanowie, Mielcu. Byliśmy w klubach i na stronach Porozumienia umieściliśmy o nich relacje.

Na zaproszenie ks. Tadeusza Zaleskiego wzięliśmy udział w otwarciu wystawy „Pamiątki ormiańskie w Krakowie”.

Na zakończenie przedstawię listę nowości w serwisie Porozumienia z kwietnia 2002 r.

Zapraszam na strony Porozumienia http://porozumienie.kik.opoka.org.pl

Jan Sala


myśli krótsze
Ten, kogo nie drażniły poglądy własne, nie ma prawa walczyć z poglądami cudzymi.
Kisiel


[Początek dokumentu] [Spotkania w Klubie] [Na skróty za Chrystusem] [Wyruszyliśmy nad Lednicę] [Zaprosili nas] [Co tam, Panie, w Internecie] [Myśli krótsze]

Redaguje: Wojciech Sala mabit@pro.onet.pl     Nr 10 Nr 11 Nr 12