Ks. Michał Potaczało „Ojcze nasz”

    I. Ojcze nasz, któryś jest w niebie ,

  II. święć się Imię Twoje ,

III. przyjdź królestwo Twoje ,

 IV. bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi .

  V. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj

 VI. i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom

VII. i nie wódź nas na pokuszenie ale nas zbaw ode złego .

Spotkanie Stowarzyszenia przyjaciół ks. Michała Potaczało «Apostoł Dobroci»

Wstęp

W rozdziale 11 Ewangelii św. Łukasza odnajdujemy prośbę uczniów Chrystusa: "Panie, naucz nas modlić się". Jezus spełnia tę prośbę. Powstaje zapis ewangeliczny "Ojcze nasz". Jest podstawową modlitwą, znaną każdemu katolikowi od dzieciństwa, z pacierza. Słyszałem ją po niemiecku w Halle, gdy modlili się ewangelicy i w Połtawie po rosyjsku w cerkwi prawosławnej. Modliliśmy się też wspólnie na spotkaniach ekumenicznych w różnych krajach świata i w różnych językach. Do Modlitwy Pańskiej nawiązuje ks. Michał Potaczało. Jest sierpień 1954 roku. Od pół roku jest administratorem parafii Matki Bożej Ostrobramskiej w Chrzanowie na Rospontowej. Ma 42 lata i od 17 lat jest kapłanem.

Ma za sobą lata wojny, kiedy musi się ukrywać przed okupantem hitlerowskim w różnych miejscach. Koniec wojny nie przynosi kresu tułaczki. Musi ukrywać się przed "władzą ludową" - Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego.

Od dnia przyjęcia święceń kapłańskich (20 czerwca 1937 roku) do dnia objęcia parafii na Rospontowej (w marcu 1954 roku) służy w dziewięciu miejscach.

Służy w miejscach znanych: Pysznicy, Rozwadowie i Chmielniku (na wschodzie), Rokitnicy Podhalańskiej (na południu), Olsztynie (na północnym wschodzie), Skierniewicach i Michalinie (w centralnej Polsce), Spytkowicach i Poroninie (na południu Polski) i wielu innych miejscach nieznanych.

Rok 1954 to czasy stalinowskiego terroru, który nie kończy się ze śmiercią Stalina w marcu 1953 r. Kościół w Polsce jest nadal prześladowany. Prymas Polski ks. kardynał Stefan Wyszyński jest od roku internowany, najpierw w Rychwałdzie, teraz w Stoczku Warmińskim.

17 sierpnia 1954 r. ksiądz Michał pisze modlitwę "Ojcze nasz". W moich zbiorach zachował się egzemplarz, a ponieważ w dostępnych publikacjach nie spotkałem modlitwy w całości, dzielę się dzisiaj z Państwem jej pełnym tekstem.

Modlitwa składa się z VII ponumerowanych części, jak siedem zawołań Modlitwy Pańskiej, które będziemy czytać na dwa głosy. Po każdej części wszyscy uczestnicy spotkania powtarzali zawołanie.

 

Tekst wstępu został przygotowany na spotkanie w dniu 1 lutego 2014 r. w parafii Matki Bożej Ostrobramskiej w Chrzanowie Stowarzyszenia Przyjaciół księdza Michała Potaczały "Apostoł Dobroci".

21 lutego 2014 r. umieściłem na stronie internetowej siedem fotografii maszynopisu, każda część modlitwy na osobnym zdjęciu.

Zachęcony powodzeniem akcji przepisywania godzinek o Aniele Stróżu zwróciłem się i tym razem przez e-mail do kilkunastu osób z prośbą o przepisywanie dowolnej części modlitwy.

Po trzech dniach otrzymałem od Roberta z Zabrza przepisany do wersji elektronicznej pełny tekst modlitwy. Dziękuję Robertowi! Po drobnych poprawkach zamieszczam modlitwę poniżej.

Wojciech Sala

 

" O J C Z E   N A S Z "

I.

Boże wszechpotężny, który sam tylko jesteś jedyny,
Boś najdoskonalszy. W Tobie jest źródło wszelkiego skutku i przyczyny
Wszech-spraw i wszech-rzeczy. Twoją niedoścignioną mądrość
Jedno zamyka Słowo, a jest nim czynna Miłość
Która płonie słońcem nad chóry anielskimi
I barwi się tęczą życia nad dolinami ziemskimi.
Duchem miłości rozpalasz ogniska serc człowieczych,
Że iskrzą się dobrocią, manną na pustyni.
Jego objawień blaskiem rozpalasz ciemności dróg wiecznych,
By omijano rozpacz piekielną, by w duszy Twej świątyni
Człowiek trafiał do Ciebie
Ojcze, któryś jest w niebie.
Jeśli jesteś aż tak mały, że w duszy mojej się mieścisz,
Jeśli dusza moja jest tak wielka, że z Tobą nie zna granic,
To mnie płotem desek grobowych nie ścieśnisz
I każde okucie ziemskie dla mnie zda się na nic.


Lecę z Tobą i za Tobą na skrzydłach wieczności.
O! Jak małe i mizerne są ludzkie słabości
Nie pieśń skargi i cierpienia, lecz wiecznej dobroci
Pragnę Ci śpiewać. Hymn szczęścia w miłości!
Znalazłem w końcu Ciebie,
Ojcze, któryś jest w niebie.

II.

Dawniej, kiedy imię znaczyło najgłębszą istotę
Osoby (podziwiajmy w mądrości prostotę),
Bali się ludzie wymawiać nazwy Twojej Boże,
Byś wezwany nie stanął przed nimi i może
Nie poraził ich swoją potęgą. Syn Twój w człowieczej pokorze
Ośmielił nas do Ciebie,
Ojcze, któryś jest w niebie.
I poznaliśmy w Tobie Ojca, Brata, Przyjaciela,
Związanego z nami ofiarną miłością, która nas ośmiela
Do Ciebie być podobnymi, zwać Cię po imieniu,
Wielbić Cię w naszym sercu. Ty zaś w łaski dopełnieniu
Chcesz być mną a ja Tobą, miłosną jednością.
Niemądry tylko gardzi tak wielką miłością,
Która daje bezmiar szczęścia. Więc składam wszystko swoje
Tobie w darze i wołam głosem wielkim: Święć się Imię Twoje,
Nasze - tym samym moje!

 

 

 

 

 

III.

Od targu do targu wlokła się dola marna...
W gliniastych polach kopałem kanały...
Życiem moim były taczki i szumiące żarna...
Krew ze mnie wypijały słońce i komary.
Ręce moje kamień kruszyły, dźwigały pałace...
Łańcuch na mych rękach brzękiem za mnie płacze,
Bo łzy mi już dawno wyschły...
Nie znałem nad sobą innego boga nad baty z rzemienia,
Wyzbyty człowieczeństwa, siebie i imienia
Cierpiałem jak Tantal. On zbrodniarz. Jam bez winy...
Pytałem w nocnych chwilach wytchnień: Gdzie Bóg sprawiedliwy...
I podnosiłem do gwiazd wyblakłe źrenice swoje,
Szepcąc cicho: Przyjdź Królestwo Twoje...

I przyszedł Bóg na ziemię, a swoi do dziś Go nie poznali...
Jak mnie nędzarza, tak i Jego krzywdząc, krzyżowali,
Przyszedł i mówi: Że mamy równe do szczęścia prawo
Z tym, kto nas krzywdzi, dręczy, poniewiera...
I nauczył mnie jak się niebo nad ziemią otwiera:
Chciej, by Bóg-Miłość-Słowo czynu ciałem się stało.
I dał mi przykład, dzieląc swe serce wśród ludzi
Ze słowami: Tak czyń, a Bóg dobry łaską cię obudzi
Do szczęścia na ziemi i w niebie.
Zrozumiałem: Miłość stanowi prawo, rząd i tego królestwa granice.
I to pojąłem, że ofiarna miłość wyjaśnia cierpień tajemnice,
Które na ziemi być muszą, a które miłość w radości zamienia.
Bądźcie więc błogosławione te wszystkie cierpienia
Które mnie doskonalą, dla drugich stają się chlebem życia i radości.
Przyjdź więc Królestwo - Chryste Twoje - Królestwo miłości,
Choćby się miało znaczyć śmiercią, krwią i łzami.
Spraw, abyśmy wszyscy mogli być zbawcami.


IV.

Kto nie przeżywał ogromu fal morskich, bijących o skały,
Kto nie sterczał sam żywy na bezkresie pustyni wśród wichury z piasku
Kto się nie czuł na szczytach bloków górskich aż tak bardzo mały,
Że zrozumiał, co znaczy być trawką na rosistym brzasku,
I komu blada śmierć w końcu nie zaglądała łzawo w oczy,
Ten nie pojmuje potęgi Twojej i mocy
Żelaznej, którą światem władasz...
I to jest pewne, że zrozumieć może tylko wielki wielkiego.
Kto nie walczył ze sobą aż do wyłupienia oka, odcięcia złej ręki,
Ten nie odda, co Bogu boskie, a ludziom ludzkiego,
Ten zawsze będzie cierpiał jak Syzyf męki
I nigdy nie dopnie swego.
Jedynie Ty, Boże, jesteś każdego ideału najdoskonalszym wykończeniem.
Tyś siłą sił wszelkich, pięknością wszelkich piękności,
Rozumem nieskończonym, dobrocią wszelkiej dobroci.
Jesteś duszy, serca, natury mojej wiecznym dopełnieniem.
Dlatego wyciśnij na mnie Twojej woli i mądrości znamię,
Bym mógł powtarzać: Jako Ty chcesz najmądrzejszy i najlepszy Panie
Niech się wola Twoja moją stanie!
Ty chcieć możesz tylko mego szczęścia, Panie,
Przez doskonalenie się aż na Twoją miarę.
Niech się mi więc stanie według słowa Twego,
Bo składam Ci całopalną z mego ja ofiarę.
Niech ogień Twojej mocy wszystko we mnie zmieni,
A przeze mnie z Tobą wszystko na niebie i ziemi.

V.

Niebo i piekło, to dwa odległe bieguny świata,
A człowiek na rozstaju w obydwie strony.
Duch na skrzydłach doskonałości aż do Boga wzlata
Lub spada głazem w przepaść jak orzeł raniony.
Istoto ludzka! Ile jest w tobie tragicznej sprzeczności...
W oczach twoich widzę anioła i szatana.
Nieśmiertelny jesteś, a tak bardzo bliski nicości.
Masz w sobie coś z niewolnika i wszechświata pana.
Złośliwym nowotworem i przyziemnym płazem
Nazwać cię można, ale zarazem
Potęgą woli i rozumu przewyższasz wszystko, co stworzone.
W tym wewnętrznym rozdarciu, w którą masz iść stronę
W tej nieustannej walce blasku z czernią nocy
Wiecznej, gdzie znajdujesz wyjaśnienie, pomoc i obronę...


Ulepiony z błota klękam w pokorze i trudzie na ziemi,
By wygrzebać na niej kęs chleba,
Ale stęskniona ma dusza do nieba
Grudkę tę piasku w pokarm niebiański zamieni.


Odwieczny życiodawco pomnażaj w nas siły,
By nam pot oczu nie zalewał w poszukiwaniu chleba,
By nas krzywda, wyzysk, nędza nie gnębiły,
By każdy miał tyle dóbr materialnych, ile mu potrzeba
Do zadowolenia codziennego, by nie karłowaciały nasze dzieci
w chłodzie i głodzie.
Spraw, byśmy, lepiąc chleb codzienny, żyli w sprawiedliwej zgodzie,
Dzieląc się nim, jak Chrystus własnym ciałem, w braterskiej miłości,
Bo nad samo życie są wyższe wartości,
Dla których o samym chlebie i wodzie
Żyć nam należy. Nie samą tylko człowiek żyje strawą.
Ale ponieważ jest ona naszego działania podstawą,
Więc daj nam dzisiaj, Stwórco, chleba powszedniego,
Trudem zdobytego, a więc naszego.


VI.

Boże najlepszy i jedyny!
Racz mi opuścić moje winy...
To właśnie ja jestem tym zbrodniarzem tym odwiecznym,
Który drwił sobie z Boga, z wszystkiego, co szlachetne.
Uzbrojony mocą innych i własną pychą czuję się bezpiecznym
Od zemsty cichego i łagodnego dobra. Sprawiedliwości wieczne
Zostawiam słabym, których zwyciężam i niszczę.
Własne i dla siebie buduje królestwo
I choćbym świat zamienił w ruiny i zgliszcza,
Nie pójdę do Ciebie,
Ojcze, któryś jest w niebie.
Stworzyłeś mnie. Troszczysz się o mnie... Nigdy cię o to nie prosiłem.
Jestem. I jestem ja! I jest mi bardzo miłym
Własny, choćby krwawo zdobyty szczęp radości,
Niż wszystkie Twoje, łaskawie mi dane, szczęśliwości.
Prawo... Kto z mocnych się z nim liczy...
Uczciwość... Tylko bogaty biednego w niej ćwiczy.
Mówi się przecież: prawodawcę prawo nie obowiązuje.
Kto słucha rozkazów innych sam siebie w niewolę skazuje.
Wdrapuję się na barki i głowy innych, bo to jest wysokość jedyna,
Na którą człowiek wznieść się może. A puchary wina
Radości, które mi życie podaje, do dna wypijam.
Chwytam czas na gorąco, żadnej okazji nie mijam,
By służyć tylko sobie.
Tak w ciągu wieków żyłem i myślałem. Ludzie tym czasem mądrzeli.
Znaleźli się silniejsi, którzy moje ja zakuli w kajdany.
Broniłem się, a wtedy szczerze mi powiedzieli,
Że wszystkim ludziom na świecie równy jest los dany:
Możesz ty deptać po nas, możemy i my po tobie.
Broniłem się. Wrzucili do ciemnicy podziemia, oczy wyłupili.
Broniłem się. Ręce odrąbali...
Broniłem się. Język mi wyrwali...

Kiedy niemocy bólem coraz bardziej porastałem,
Błagając o śmierć, w końcu zrozumiałem,
Że jaką miarką mierzyłem, taką mi odmierzają.
I to pełną i potrzęsioną. Siebie w nich ujrzałem.
Gorszyłem ich, więc mnie za najgorszego mają... Żal mi teraz, bo to
moja wina! moja bardzo wielka wina,
Że świat pod ciężarem zbrodni się ugina,
Że w ciągu wieków błędnymi chodziłem ścieżkami.
O! Ty wielki i niezmienny w dobroci Boże! Zlituj się nad nami!
Grzesznymi. I odpuść nam nasze winy...
Jako my odpuszczamy naszym winowajcom.
Otośmy wszyscy grzesznej Ewy syny,
A Siebie nazywasz Odkupicielem - Zbawcą.
Spraw, niech zrozumiemy, że po to ludzie siebie i drogi ziemskie
znaczą krzyżami,
Byśmy się więcej na męki krzyża nie skazywali,
Że tworzymy Jedność Bożej Rodziny,
Że wspólne nasze radości, wspólne nasze troski,
Że jak Jezus Zbawiciel nasz Boski,
Cierpiący za grzechy ojców, wnukom przyszłość tworzymy.
Ty chcesz szczęścia wszystkich swoich dzieci, my tylko o sobie
myślimy,
Dlatego za zmarnowane szczęście drugich będziesz nas kiedyś sądził,
Pytając: dlaczego nagich obdzierałeś ze skóry...
Dlaczego znęcałeś się nad braćmi śmiercią głodową...
Dlaczego ich pozbawiłeś wolności, a jeśli który
Jej zapragnął, dodawałeś mu jeszcze kaźń nową,
Która mu zgniatała serce i duszę. Dlaczego nie pozwalałeś w dobrej wierze innym błądzić,
kiedy sam chodziłeś po manowcach... Powiedz dlaczego...
Ponieważ cię na ziemi całe wieki przeklinano,
W Imię Ojca-Życie, Syna-Prawdy i Ducha-Świętego
Bądź przeklęty na wieczność całą!

Odpuść mi, Ojcze, moje winy bo nie wiedziałem dotychczas, co czynię
Dodaj łaski, a życie moje całkowicie zmienię
I odpuszczam winy wszystkim moim winowajcom,
Bo pragnę dobrotliwym być dla każdego zbawcą.

VII.

Powiedziano starym: Jesteście synami gniewu Pana.
Żyjecie brakiem jego łaski, w niewoli szatana.
Czekajcie odkupiciela,
Czasów Odnowiciela.
Nam powiedziano: Jesteście synami światłości.
Żyjecie w morzu łaski, w królestwie miłości.


Nie wódź nas Panie na pokuszenie,
Bo przekonanie pogrąża nas w uśpienie.
To za nas pracujesz, za nas cierpisz i zwyciężasz,
Czy cnotliwości naszych w ten sposób nie zwężasz...
My upewnieni czujemy się już na ziemi, jak w niebie
I zamiast krwawymi stopy naśladować Ciebie,
Wkładamy na głowę nie cierniowe, ale korony ze złota.
Tyś wiódł życie pełne umartwień, my budujemy ze ziemskiego błota
Królestwa osobistej wygody. Śpimy na Twoich laurach, choć wokół nas
Huczy burza. Panie! Ty słabości ludzkie dobrze znasz.
Daj nam nowe przebudzenie
I nie wódź nas na pokuszenie
W Swojej dobroci.
Niech się nam nie zdaje, że jesteśmy bogami,
Bo nędza wiekowa idzie przed nami i za nami.

Ale nas zbaw ode złych rozumów, które obejmują wszystkie tajniki
I wyciągają słabych ludzi na trzęsawiska, jak błędne ogniki.
I nie pozwalaj nam rozgrzeszać genialnych zbrodniarzy,
Ale ucz nas myśleć i sądzić sercem krzywdzonych nędzarzy.
Zbaw nas ode złej woli, która tylko siebie uznaje,
A natchnij nas dobrocią Twego Ja, które się wszystkim rozdaje.
Uczucie nasze szuka dobra, piękna i miłości.
Stwórz w nas serca mądre, niech nas nie dręczą nasze słabości.
Zbaw nas więc ode wszego złego
Doczesnego i wiecznego.

Chrzanów, 17 sierpnia 1954r.


Stopka © 2014.

Wstęp, zdjęcia i opracowanie całości: Wojciech Sala.
Modlitwę "Ojcze nasz" czytali Anna Sala i Wojciech Sala | przepisał z maszynopisu Robert Prorok.
Utworzenie strony 20 lutego 2014 r. | aktalizacja 26 maja 2017 r.